Big Bang i oto jestem

To całe “nie wiem kim tak naprawdę jestem” jest strasznie męczące. Kiedy byłam małym człowiekiem ludzie pytali kim chcesz być jak dorośniesz. Z braku szczerej odpowiedzi, takiej która wyszłaby z samego centrum mojej duszy i olśniła wszystkich swoją autentycznością, odpowiadałam po prostu, że chcę zostać pielęgniarką. Bulshit. Nigdy nie miałam takiej intencji i jako mały człowiek łgałam jak pies w kwestii zasadniczej, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo jest zasadnicza. I nie żebym robiła to nieświadomie. Wszelkie próby wydobycia z wnętrza innej odpowiedzi padały jednak na łopatki, a ja na kartce papieru malowałam panią w białym fartuchu i w czepku z paskiem.

Pewnego razu na plastyce pani kazała dobrać nam się w pary i zrobić collage. Moją parą została Zosia, dziewczyna najpopularniejsza, choć nie w stylu amerykańskiej szefowej cheerleaderek, a raczej ulubienica nauczycieli. Zośka była mądra i inna i dlatego nawet dzieciaki miały do niej respekt. Wtedy na plastyce, w tej parze, miałyśmy zrobić designerski projekt wnętrza z wycinków z gazet i magazynów. Sprawę pamiętam tak: przytargałam do szkoły moje wycinki i ułożyłam je w design podług mego kilkuletniego wówczas smaku. Przysięgam, że nie pamiętam jaki udział miała Zosia w projekcie, do dzisiaj żyję w przeświadczeniu, że to ja w sumie robotę odwaliłam, a Zocha po prostu przystała na mój pomysł. Praca wygrała i zawisła na tablicy jako dzieło Zochy. Powiem Wam, że po raz pierwszy w życiu byłam w szoku. Wróciłam do domu zraniona i z solidnym postanowieniem na całe życie żeby się nie dzielić pomysłami, bo im są lepsze, tym szybciej ktoś je nam zabierze i sprzeda jako własne. Nie przyszlo mi przy tym do głowy by wstać i powiedzieć, że projekt był w sumie mój, wykonanie moje więc jak już ma wisieć na tej tablicy to pod moim i Zochy nazwiskiem at least. Z drugiej strony czemu miałoby mi przyjść do głowy skoro to Zocha była popularna, to Zocha wiedziała kim chce w życiu być, a ja to tylko te pielęgniarki malowałam na białych kartkach, przerażona w gruncie rzeczy tym, że jako mały człowiek jestem przeciętna, bez wizji, a zatem skazana na życie nieciekawe i pełne wyzysku.

Potem chodziłam przez cztery lata na lekcje klasycznej gitary, bo mama zawsze na gitarze chciała grać. Ja nie chciałam, ale skoro i tak nie wiedziałam czego chcę, to na gitarę poszłam.
Podobnie było z prawem. Poszłam na prawo z braku jakiegokolwiek przekonania własnego, za to pod naporem rodziny, która marzyła o nobilitującym zawodzie. Rodzice jako lekarze w komunie nigdy nie czuli, że są w pewnym sensie wyjątkowi, bo przykładowo mają potencjał uratowania życia. W komunie to oni byli gorsi, bo wyedukowani i najlepiej jak się służbą zajmowali, a nie aspiracjami. Więc dla swego dziecka chyba chcieli dobrze. Zwłaszcza, że dziecko wprawdzie bąkało coś pod nosem o historii sztuki czy dziennikarstwie, albo podobnej psychologii, ale tak po prawdzie to co to dziecko wiedzieć mogło! No na pewno nie wiedziało czego chciało, bo na prawo poszło. Sędzią też zostało, czym mamę uradowało. Ale potem nawet dziecko dosyć miało. Tak mu w końcu życie cudzym życiem zbrzydło, że się wzięło spakowało i bez pomysłu na własne życie, w Nowym Jorku wylądowało.

Ucieczka do wolności to jednak jeszcze nie wszystko. Wcale też nie oznacza, że teraz to człowiek, w ramach piorunującego olśnienia, nagle pozna istotę samego siebie. Ta istota bowiem, żyjąc lata całe w epoce totalnej ignorancji i zapomnienia, tak się głęboko schowała, że sama przestała wierzyć w to, że w ogóle istnieje. Archeologa trzeba, by z czeluści duszy ją na światło dzienne pomógł wydobyć, a i takiemu specowi łatwo nie jest.

Raz wydobyta, wygląda taka dusza jak dziecko latami więzione w basemancie. Blada, głodna, wychudzona, a przede wszystkim totalnie wyzuta z wszelakiej śmiałości. Więc patrzysz sobie na nią i myślisz: skąd do cholery może ona wiedzieć o co mi w życiu chodzi? Jaki jest mój cel, moja droga? Kim tak naprawdę jestem?

Ale istota wie. Inaczej nie byłaby istotą. Wie, choć po takich robotach wydobywczych, zanim cokolwiek powie, potrzebuje rekonwalescencji. Tak jak każda inna zraniona, zaniedbana, zignorowana, porzucona, niekochana istota. Potrzebuje miłości. Dużo miłości. Bardzo dużo miłości. Tyle, by ogrzana jej ciepłem wreszcie mogła nabrać kolorów, odzyskać wigor i energię i co najważniejsze, własny głos.

Odkrywanie siebie po latach chodzenia na łatwiznę i życia pod dyktando innych, to żmudny proces, ale nie bez satysfakcji. Najpierw człowiek próbuje wydostać się z sideł oprogramowania jakie załadowali mu rodzice i społeczeństwo. To jest autopilot, i to taki, który sam się włącza. Niby od dwóch tygodni jesteś na dobrej drodze prowadzącej do siebie, kiedy wydarza się jakaś akcja regulowana podświadomością i bam! Znowu jesteś na starym kursie. Potrzeba dużo, ogrom nawet, świadomości, by rozpracować autopilota i wszystkie podświadome nawyki. I to jest najbardziej wyczerpujące i wielce syzyfowe. Czasami jednak zdarzają się momenty. Są jak przebłyski. Jak błyskawice na niebie. Zbyt krótkie by można je było pochwycić ale wystarczające do tego by zwąchać, że coś tu jednak jest na rzeczy i że warto.

Małymi kroczkami idzie się do przodu. Najpierw więc warstwa po warstwie zdejmujemy z siebie blokady. To wszystko co przez lata całe hamowało naszą kreatywność, ekspresję, wyrażanie siebie. Te wszystkie nie wolno, nie powinnaś, zrób jak ci mówię. W cholerę tego jest, bo jakby nie było w cholerę to i problem by nie istniał.

A kiedy wreszcie jak cebulę obierzemy duszę z maskujących ją cudzych marzeń, aspiracji i przekonań, kiedy nakarmimy zabiedzoną naszą istotę ogromem miłości i kiedy wreszcie przemówi ona do nas głosem naszym własnym, wtedy musimy zacząć słuchać. Słuchać jakby od tego zależało całe nasze życie.

Istota bowiem wie. Wie i powie, bo gadać to ona lubi. Potrzebuje tylko słuchacza. Wiernego, skupionego, takiego, który weźmie ją wreszcie na poważnie. Takiego, który pozwoli jej się ostatecznie wyrazić, wykreować, wykluć z sedna ciebie. Wymknąć się jak Dżin z twojej własnej butelki. Istota to supernova i tak jak ona, ma potencjał stworzenia nowego świata. Twojego świata. Big bang! I oto nagle jesteś TY!

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s